niedziela, 9 marca 2014

Zegarek



Pojawił się niespodziewanie. Tak samo jak kiedyś zniknął z pola mojego widzenia i pamięci. Zegarek ojca. Stary Wostok ze wskazówkami i datownikiem. Datownik wskazywał dzień przed śmiercią ojca, zatrzymane wskazówki z niczym się nie kojarzyły a zapytać nie mam już kogo. Sparciały pasek, zardzewiałe sprzączki i wiele wspomnień. A wśród nich jedno, szczególne.

Dzień przed śmiercią ojca był niedzielą. W tamtych czasach nie było telefonów komórkowych a rozmowy z rodzicami przeprowadzałam z poczty. Dlatego nie wiedziałam, że ojciec był od dwóch dni w szpitalu. Jeszcze nie zdążyłam go powiadomić, że być może będzie miał wnuka. Być może, gdyż nie wiadomo było czy się urodzi. Wiele wskazywało na to, że nie, a niepewność towarzyszyła mi każdego dnia. Wtedy była jeszcze silniejsza. Chciałam jednak rodziców zawiadomić o takiej możliwości.
Następnego dnia mój mąż wpadł niespodziewanie do domu i powiedział, że ojciec jest w szpitalu na reanimacji. Spakowaliśmy to co najpotrzebniejsze i pobiegliśmy do pociągu. Po przyjeździe od razu pojechałam do szpitala. Z uwagi na mój stan zdrowia lekarze nie chcieli mnie wpuścić do pokoju ale nic nie mogło mnie powstrzymać. Ojciec był nieprzytomny. Na ręce miał właśnie ten zegarek. Żył jeszcze lecz nie mogłam z nim porozmawiać. Umarł pięć minut po moim wyjściu.

Wtedy nie wiedziałam a i dzisiaj nie jestem w stu procentach pewna tego o czym teraz napiszę.

Mój syn urodził się dokładnie osiem miesięcy później. Jako dorosły człowiek jest tego samego wzrostu co ojciec, takiej samej postury, odziedziczył po nim zdolności, identyczny sposób myślenia, żartowania, uczenia się. Oczywiście posiada również pewne cechy fizyczne i psychiczne odziedziczone po drugiej stronie gdyż niemożliwe jest aby był sobowtórem.

I tak od dawna zastanawiam się czy przypadkiem mój ojciec, który bardzo kochał dzieci, nie umarł po to aby mój syn mógł żyć, czy nie oddał mu swojej duszy wiedząc, że jest za słaby. Widzę w nim ojca nie dlatego, że chcę. Widzą go również w dużym stopniu inni, ci którzy znali obu.

W wierszu „Nie zawsze życie się kończy” napisałam:

Anna pochyla się i przygląda
boi się go nakręcić
aby nie zaczął odmierzać życia
aby nie patrzeć znowu na śmierć

nawet jeżeli staje się początkiem


Anna to ja. Nie nakręcę zegarka aby nie zaczął odmierzać życia mojego syna. Nie chcę patrzeć znowu na śmierć nawet jeżeli miała by stać się początkiem.

4 komentarze:


  1. z naczynia w którym przyszło nam „być” nie można czegokolwiek uronić
    odwieczne pożegnania i powroty może to sam bóg nakręca wszelkie
    zegary a może to my z przyszłości z troski miłości podpowiadamy
    sobie sami dokąd iść o czym pamiętać czas nie istnieje to tylko my
    zmieniamy się – bezustannie zmieniający się obraz rzeczywistości
    nie w martwych materialnych skorupach lecz w świecie maleńkich
    drgających muzyką mądrości niepokornych energetycznych Idei
    w splątaniach zakrzywieniach zmarszczkach czasoprzestrzeni
    wiadomo o nich królicza nora po drugiej stronie lustra niezrozumiałych
    natchnieniach inspiracjach uniesieniach miłosnych złączonych w jedno
    kochanków niewinnym uśmiechu dziecka łzach radości i szczęścia
    na pozór czarnych tajemnych osobliwościach za horyzontami zdarzeń
    oni tam są i my już tam jesteśmy śmierci nie ma bo ciemność
    to tylko brak światła więc przenigdy nie gaś nadziei
    a to światło które jest w tobie już i mi drogę oświetla w stronę dobra
    bo to jedyna dobra jedyna droga spełnią się proroctwa
    jednak kto kogo będzie sądził w dalekiej lub niedalekiej przyszłości
    gdy zapanujemy nad pozornym „czasem” czy źli będą do tego zdolni
    skłóceni zwaśnieni wojną? tu nie potrzeba wielkich logików i mędrców
    choć tego co wiem dowiedziałem się od nich;))

    z naczynia w którym przyszło nam „być” nie można czegokolwiek uronić


    on i inni czekają więc nie smuć się
    wiem bo tam byłem

    może uznasz że zarozumialec ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja wiem że to jest trudne. może uraziłem cię to usunę i zniknę:)

    mało kto gotowy na takie sensacje a i ja nie chce uchodzić z czubka

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znikaj. To bardzo ważny temat i myśl mi nieobca chociaż nie do końca tak rozwinięta. Jest wiele niejasności w tej myśli ale jak może być zrozumiała skoro tam nie byłam, skoro tylko przypuszczam i domyślam się.
    Jak tam jest? Przyjmuję teorię, która mi odpowiada, tę, która pozwala wierzyć, że jest przyszłość po życiu. Jaka? Nie wiem, lepsza czy gorsza, rozumna czy bardziej energetyczna. Byt świadomy czy radosna energia. Kiedyś się dowiem, teraz nie chcę próbować. Już nie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń