sobota, 26 lipca 2014

Na Champs Elysees nie zabłyśnie słońce

avenida ogłuchła. po tysiącu wrzasków
ciszę która nastała można kroić nożem
gdyż chleba powszedniego nikt dzisiaj nie piecze,
nikt ciastek nie rozdaje. zgasło nagle słońce.

buciorami poryta w brunatne klepisko
zamieniła się trawa soczystozielona,
odjechały powozy. praczki niosą pranie.
na całej szerokości przelewa się błoto.

avenida umilkła. po latach świetności
choć szeroko wycięta jest jak każda z ulic.
avenida pamięta. my możemy tylko
domniemywać i pisać zmyślone historie.

piątek, 11 lipca 2014

Woda

Deszcz

tysiące kropel
zawisło w powietrzu
światy równoległe


Rosa

ożywcze krople
błyszczą srebrem na trawie
zatrzymany kadr

2014

czwartek, 10 lipca 2014

Niedziela



dzwonią na jutrznię
suną żałobne spódnice
msza pierwsza


na Anioł Pański
jadą kolorowe auta
msza południowa


ciche dzwonki
wzywają na nieszpory
zapominalskich

2014

Burza

Właśnie przeszła burza.
Dobrze że przeszła,
bo gdyby jeszcze potrwała
zmieniłaby świat cały
w jedną wielką kałużę.

Potop czterdziestominutowy.
Klasycznie z Perunem i grzmotem
aż zniknął świat z łoskotem.
Może nie wróci?
Albo wróci nowy?

A wiało tak że porywało ptaki.
I leciały chcąc nie chcąc
nie wiem – może do Itaki,
a może nawet na Borneo.

Potem przestało padać. Nagle.
Paruje wielka woda.
Znów zamiast ptaków lęgną się ustawy.
Szkoda...


2014

wtorek, 8 lipca 2014

Lipcowe haiku

nocne koncerty -
pasikoniki skrzypią
miłosne détaché


lecą iskrzyki -
lampiony z życzeniami
mikrokosmosu


lipowe kwiaty -
rozbrzęczane pszczołami
miodowe wiązki

czwartek, 3 lipca 2014

Stacze mostowi



kiedy wokół szarzeje trawa rosę zbiera
ciepłe palce jutrzenka na powieki kładzie
mgła podnosi się z rzeki i zakłębi nieraz
zjawiają się na moście całodzienni stacze

beznamiętnie poddani wewnętrznym organom
które burczą trawiennie żółć zbierając z resztek
szperają po kieszeniach za grosiwem marnym
wpijając wzrok w wystawy nie otwarte jeszcze

w obrzękniętych twarzach martwa gloria victis
kusząca bezczynnością pokolenia nowe
przerywa czasem ciszę jak otoczak śliski
słowem rzadko rzuconym rozpryskując nudę

kiedy wieczór nadchodzi wielobarwną łuną
a w zgęstniałym powietrzu czas nabiera znaczeń
powoli się rozchodzą i do domów suną
całodziennym lenistwem utrudzeni stacze

2014 

/z cyklu Ballady Dziadowskie/