avenida ogłuchła. po tysiącu wrzasków
ciszę która nastała można kroić nożem
gdyż chleba powszedniego nikt dzisiaj nie piecze,
nikt ciastek nie rozdaje. zgasło nagle słońce.
buciorami poryta w brunatne klepisko
zamieniła się trawa soczystozielona,
odjechały powozy. praczki niosą pranie.
na całej szerokości przelewa się błoto.
avenida umilkła. po latach świetności
choć szeroko wycięta jest jak każda z ulic.
avenida pamięta. my możemy tylko
domniemywać i pisać zmyślone historie.
sobota, 26 lipca 2014
czwartek, 24 lipca 2014
poniedziałek, 21 lipca 2014
niedziela, 13 lipca 2014
piątek, 11 lipca 2014
Woda
Deszcz
tysiące kropel
zawisło w
powietrzu
światy równoległe
Rosa
ożywcze krople
błyszczą srebrem
na trawie
zatrzymany kadr
2014
czwartek, 10 lipca 2014
Niedziela
dzwonią na jutrznię
suną żałobne spódnice
msza pierwsza
na Anioł Pański
jadą kolorowe auta
msza południowa
ciche dzwonki
wzywają na nieszpory
zapominalskich
2014
Burza
Właśnie przeszła
burza.
Dobrze że
przeszła,
bo gdyby jeszcze
potrwała
zmieniłaby świat
cały
w jedną wielką
kałużę.
Potop
czterdziestominutowy.
Klasycznie z
Perunem i grzmotem
aż zniknął świat
z łoskotem.
Może
nie wróci?
Albo
wróci nowy?
A wiało tak że
porywało ptaki.
I leciały chcąc
nie chcąc
nie wiem – może
do Itaki,
a może nawet na
Borneo.
Potem przestało
padać. Nagle.
Paruje wielka woda.
Znów zamiast
ptaków lęgną się ustawy.
Szkoda...
2014
wtorek, 8 lipca 2014
Lipcowe haiku
nocne
koncerty -
pasikoniki
skrzypią
miłosne
détaché
lecą
iskrzyki -
lampiony
z życzeniami
mikrokosmosu
lipowe
kwiaty -
rozbrzęczane
pszczołami
miodowe
wiązki
czwartek, 3 lipca 2014
Stacze mostowi
kiedy wokół szarzeje trawa
rosę zbiera
ciepłe palce jutrzenka na
powieki kładzie
mgła podnosi się z rzeki i
zakłębi nieraz
zjawiają się na moście
całodzienni stacze
beznamiętnie poddani
wewnętrznym organom
które burczą trawiennie żółć
zbierając z resztek
szperają po kieszeniach za
grosiwem marnym
wpijając wzrok w wystawy nie
otwarte jeszcze
w obrzękniętych twarzach
martwa gloria victis
kusząca bezczynnością
pokolenia nowe
przerywa czasem ciszę jak
otoczak śliski
słowem rzadko rzuconym
rozpryskując nudę
kiedy wieczór nadchodzi
wielobarwną łuną
a w zgęstniałym powietrzu
czas nabiera znaczeń
powoli się rozchodzą i do
domów suną
całodziennym lenistwem
utrudzeni stacze
2014
/z cyklu Ballady Dziadowskie/
/z cyklu Ballady Dziadowskie/
Subskrybuj:
Posty (Atom)