poniedziałek, 6 listopada 2017

Delfinarium


W cieniu


    


        zdarzam się coraz rzadziej bywam tylko ukradkiem
        w słowach które umarły jak przydrożny krzyżowiec
        rozsypuję się cierniem kruszę w palcach na popiół
        wsiąkam w ziemię przenikam tworzę skałę murszeję

       czekam cicho by rodzić jak nasienna mniszka
       której białe ziarenka ulatują wraz z wiatrem
       gnieżdżę się między piaskiem i wyrastam powoli
       anemiczna i wiotka w roślinności lunarnej

piątek, 20 października 2017

Niedługo zaczną spadać ptaki

w międzymgielnym tunelu
odkrywam światy równoległe
duchy moich wyobrażeń
znikają ze wschodem słońca

koła samochodów wzniecają
październikowy kurz
brak deszczu wysusza
kolorowe liściostany

jeszcze można oddychać

niedługo zaczną spadać ptaki

czwartek, 3 sierpnia 2017

Światłocień

dzień jak co dzień wiosna jesień
cień i światło
świt światłocień na ulicy
jest przechodzień

czarno-białe pasy przejście
rosną drzewa
wiatr powiewa i kołysze
gałęziami

modlę się do matki boskiej
tej dowolnej
by go minąć i hamuję
abs-em

piątek, 2 czerwca 2017

Morze Martwe

wydaje się martwe ale fale żyją
i prawie można chodzić po wodzie
lecz słona kropla wpada do oka
i jakby kielich goryczy przelewa

piątek, 5 maja 2017

Pomiędzy figowcem a jabłonią

          w kraju w którym jest nadmiar słonej wody
          sjesta nie jest lenistwem
          to bezwład godzin popołudniowych

          linia gór ostro odcina się od błękitnego nieba
          które przekracza granice morza
          zamarłe wiatraki są rajem
          dla przelatujących ptaków

          czekam na lekki powiew wiatru
          skwar wsącza się do płuc
          zasypiam zapatrzona w miraże

          budzą mnie wyjące nocą szakale

piątek, 21 kwietnia 2017

Obrazek z Zelenoborska







epoka lodowcowa nigdy się nie kończy
lód tworzy formacje o przedziwnych kształtach
a potem się rozpływa w błękitne jeziora
których fale spiętrza sinusoida mrozu

opuszczone chaty murszeją powoli
sypiąc próchnem z desek a okienne ramy
skrzypią zawiasami tam gdzie nie ma ludzi
ptaki gniazd nie wiją i nie ma narodzin

na kamiennych łożach strzaskanego brzegu
siadają czerwone odbłyśnięcia słońca
zatrzymane w oczach niepewnym obrazem
z ostatnim człowiekiem przepadną zachwyty



piątek, 27 stycznia 2017

***

w Krakowie nocą
jeżdżą tramwaje
terkoczą nienawistnie
budząc sny których barwy
szarzeją
bezsenność rozciąga czas

a mnie już się spieszy