w
międzymgielnym tunelu
odkrywam
światy równoległe
duchy
moich wyobrażeń
znikają
ze wschodem słońca
koła
samochodów wzniecają
październikowy
kurz
brak
deszczu wysusza
kolorowe
liściostany
jeszcze
można oddychać
niedługo
zaczną spadać ptaki
zapomniałam już jak to jest pisać coś w tych Twoich zielonych przestrzeniach! dobrze, że słowa spadły, zanim spadły ptaki. wydaje się, że to słuszna kolejność :)
OdpowiedzUsuńa tak poza wszystkim: wiesz, że ja dopiero całkiem niedawno dowiedziałam się, czym są chabazie? mijam w drodze do pracy kwiaciarnię, która nosi tę cudną nazwę i to mnie zmusiło do poszukiwań :) u nas, a Łodzi, mówi się czasem chynchy. tak sobie myślę, że to słowa, które mogłyby się polubić
(pericardium, z szarych nagich jam-jakoś już się chyba nie da być tutaj swoim blogspotowym profilem, więc dopowiadam na wszelki wypadek) :)
OdpowiedzUsuńJejku, chyba nie zepsuł Ci się blog?
UsuńByłoby bardzo smutno...
Myślę, że chynchy są tak samo tajemnicze jak chabazie i tak samo piękne. Zarówno słowo jak i to co określają :)
Dziękuję, że się przedstawiłaś, cieszę się i pozdrawiam :)
nie zespuł się, działa, ale wygląda trochę inaczej :) zapraszam!
UsuńA może nie możesz z niego komentować? Znaczy ze swojego bloga? Bo widziałam, że jest :)
OdpowiedzUsuńNapisałam dwa razy ale nie widzę, pewnie się nie zapisało :(
OdpowiedzUsuń