zdarzam
się coraz rzadziej bywam tylko ukradkiem
w
słowach które umarły jak przydrożny krzyżowiec
rozsypuję
się cierniem kruszę w palcach na popiół
wsiąkam
w ziemię przenikam tworzę skałę murszeję
czekam
cicho by rodzić jak nasienna mniszka
której
białe ziarenka ulatują wraz z wiatrem
gnieżdżę
się między piaskiem i wyrastam powoli
anemiczna
i wiotka w roślinności
lunarnej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz