piątek, 31 stycznia 2014

W ogrodzie



Wąż Adamowi z kieszeni uciekł
w ogrodzie go Ewa spotkała
ileż było radości i uciech
gdy na jabłko namówić się dała


2010

Ptak

w ptaku nie ma nic nadzwyczajnego
oprócz tego że mieści się w dłoniach

a kiedy pulsuje alfabetem Morse’a
strach odczuwany przez palce
tak niewiele w nim jest wolności

odlatuje dłonie to nie jego gniazdo
pozostaje ciepłe wspomnienie

kruchej swobody i złota klatka


2013

środa, 29 stycznia 2014

Zęby zimy




                                             kryształy lodu
                                          uwięziły przyrodę
                                            w bieli i czerni

Metalowe serce



bije twardo i ostro
zgrzytając w pulsie
ścierającego się metalu
iskrząc heavy muzyką

namagnesowane
przyciąga opiłki zdarzeń
zadziory dnia

wieczorem
podłączam je do ładowarki

wtorek, 28 stycznia 2014

Mała pielgrzymka



odpowiedzi pozostają bez pytań
jak ziarno bez ziemi wydziobywane przez ptaki
rzucam ziarno aby stać się ptakiem
 
śpiewam dla drzewa
nie odpowiada zajęte umieraniem
zmienia się w drewno
 
w spróchniałym pniu drążę dziuplę
w niej pozostanę przez kolejne zimy
historią bez ciągu dalszego


2012

niedziela, 26 stycznia 2014

Atlantyda



w trzęsieniu ziemi
rozpadły się marzenia
śpią pod falami



2012

Umieranie



zazwyczaj
umieram przytomna
nie prosząc o zmiłowanie
wyschniętymi wargami

spod szeroko rozwartych powiek
nie wypływają łzy
palce trzymam zaciśnięte kurczowo

zastanawiam się 
czy tym razem to już do końca

czy też
jeszcze raz
i jeszcze raz


2011

sobota, 25 stycznia 2014

Dziecko nieprawdziwych bogów



miało się urodzić
dziecko nieprawdziwych bogów
o krnąbrnym sercu

lecz zbyt szybko spłonął ogień
w ciemnych oczach

gdzieś tam
pomiędzy warstwami wszechświata
nadal czeka na narodziny

ale już nie z nas


2014

piątek, 24 stycznia 2014

Przystanek

Czasami niewiele potrzeba aby odmarznąć. Wewnętrznie. Kilka słów, kawałek melodii, drobny fragment filmu. Dzisiaj, czytając wiersz na internecie, w komentarzach zauważyłam link do fragmentu serialu, który kiedyś mnie fascynował. Z uśmiechem

https://www.youtube.com/watch?v=bLelJDZZ3G8

czwartek, 23 stycznia 2014

wtorek, 21 stycznia 2014

Ścieżka



                                           rozdarcie bieli
                                    wyrzeźbiona w martwocie
                                          droga donikąd

Mayday



uwaga
destroyery atakują statki
wymiatają z pokładów wszystko co możliwe
nie zostaje po nich mięso czy odpadki
zatapiają zęby pożerają chciwie

w sukurs płynie krążownik stawia groźne miny
lecz za późno abordaż pomylił mu szyki
znikają ogromne połcie wołowiny
nad pustym pokładem wrzaski słychać dzikie

po walce destroyery szczerzą syte gęby
kuchnia zamieniła się w pobojowisko
zlew zapchany statkami aż po same wręby
powstaje pytanie
kto sprzątnie to wszystko?


2013

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Misterium



życie za życie ale to za mało
i śmierć dla śmierci tej nigdy nie dosyć
radości mojej opoką się stałeś
wytchnieniem krótkim przeciwnego losu

jakim to cudem mogły gdzieś w przestrzeni
spotkać się myśli splątać wzajemnie
chociaż daleko od siebie na ziemi
ja jestem z ciebie ty jesteś ze mnie

przylgnięci niczym przytulii pędem
co się przyczepia szczecinek rojem
mój obłęd będzie twoim obłędem
twój spokój stał się moim spokojem


2010

niedziela, 19 stycznia 2014

Byłaby najlepsza we wszystkim gdyby…



zgasiła świecę wraz z brzaskiem
w nadziei na zmiany
i ponowne zaświecenie w czasie

mijała kolejna wieczność
nuda dnia i rąk rozłożonych
ostatecznym gestem zaniechania

w głowie telepała się pustka
przewracając z boku na bok
jedno słowo

ćma


2011

Pokłosie



błysnęła kosa
ścinana wysrebrzonym
sierpem księżyca



2013

sobota, 18 stycznia 2014

Zakamarki



najpierw jest wzrastanie
nie w pełni świadome, odkrywcze
nadawanie nazw zaułkom i kwiatom
wsłuchiwanie się w dźwięki

później jest odczuwanie
kiedy zmysły przestają być nieme
horyzont zda się bez granic
zrozumienia i ciekawości

na koniec jest pragnienie
choćby jednego niespokojnego dnia
w którym ustąpi znużenie
i zarumienią się papierowe policzki

przed podróżą


2014

Zmartwychwstanka



spękana ziemia łapczywie chłonęła
krople deszczu wpadając w szczeliny
wnikały głęboko rozmiękczając
zasklepiając i jednolicąc

deszcz uciszył wiatr zatrzymał wędrujące 
przetrwalniki budzące do życia korzonki
wsuwając się zahaczały o grudki
utwardzały i drążyły

zmartwychwstanka łakomie pęczniała
rozprostowując gałązki na kształt rozety
piła nasycając się i rozchlapując wodę
zmieniając szarość zieleniała

żyła wysypując wokół zarodniki
aż ustał deszcz zapowiadając kolejną suszę
zszarzała zwijając się w kłębek
w oczekiwaniu na podmuch wiatru


2011

piątek, 17 stycznia 2014

Zmierzch

przemieszane epoki
strzęp plakatu remember Katyń
a na nim lody waniliowe włoskie

rocznice gasną jak znicze
już tylko jeden dzień
niedługo godzina W

wyszczerbione zastępy pamiętnikarzy
zakrywają banery
niepomne swojego Powstania


2013

czwartek, 16 stycznia 2014

Może będę...

znajdź mi potrzebę zaplatania
wstążkami myśli w słów warkocze
ideę wartą rozebrania
niepokój który załaskocze


znajdź mi choć jedno niebo chmurne
okręt co na mieliznę skręca
dwie prostopadłe styczne wspólne
które by mogły się zachęcać


kwiat który nocą się roztula
dzieje zaklęte w hieroglifach
bym smakowała gryzła czuła
to może wtedy będę pisać

wtorek, 14 stycznia 2014

Ostre igraszki



zamyślił się pan Guillottin
nad rysunkami
zadumał

kilka rzędnych nie pasowało
i jedna odcięta
głowa

kiwała się po nieprzespanych nocach
gotowa spaść
na poduszkę

wziął pióro pan Guillottin
zaostrzył skośnie
zdecydowanie przeciął kartkę papieru


2012

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Cetno albo licho







na Hiszpańskich Schodach
przysiadł barwny tłum
u stóp stara fontanna
a u góry niebo

rzuca pieniążkami
chwytanymi w dłoń
licho albo cetno
a w karczmie i tak
srebrny brzeżek obetną

nie wysłałam monety
po pytanie do nieba
strach obawa zwątpienie
a mnie już niczego nie trzeba

wzrok sycę kwiatów kaskadą
odpływam w płatkach marzeń
można mnie czasem odnaleźć
wśród nich na starym obrazie


2011

Pstryk. I zgasło światło



zaopatrzeni w ocean herbaty
i niezliczone ilości fajek
mieliśmy rozmawiać o poezji

czekała na nas ciepła lipcowa noc
w sam raz długa i odpowiednio gwiaździsta

przepadła chociaż jest dopiero kwiecień


2013

sobota, 11 stycznia 2014

Nad Jarmutą (haiku)



pisk nad górami
sokoły zagarniają
niebo skrzydłami

czekają na żer
otwarte dzioby młodych
w gnieździe na skale


2012

Obrączki



stara kopalnia wyczerpała zasoby
niszczeje od dawna nikt tam nie zagląda

na zbutwiałych stemplach
grzyby i pleśń przyjmują fantazyjne kształty
płynie woda po ścianach gdzieniegdzie
rozbłyskujących cienką nitką srebronośnej galeny

dryfuję podziemną rzeką jeszcze nie czas na zapłatę
zastanawia spokój miejsca niegdyś pełnego gwarków

słyszę jak po pustych kawernach błąka się Skarbnik
zwija kruszec w pierścionki niby bawiąc się w zaślubiny
przyozdabia palce są mokre i błyszczące
a kiedy wypuszcza mnie na powierzchnię
oświetla je księżyc

stoję niezdecydowana
podziemia wybrać czy niebo


2013

piątek, 10 stycznia 2014

Bezsenność

powiedz że tęsknisz a pobłogosławię to kłamstwo
bo przepędzi muzykę szepty i twarze
połykające szare kwadraty okien

mrok zwinie się w ciasne kłębki
rzucę nim jak najdalej. precz.

po gałęzi przebiega wiewiórka
słyszę minorowe staccato łapek
a może to tyka nienakręcony budzik

bezbarwny świt staje się oswobodzeniem


2014 

czwartek, 9 stycznia 2014

Płuczę piasek

z samych gwiazd nie ułoży się niebo
potrzebne są jeszcze głogi i kąkole
a czerwonym ustom wilgoć pocałunku

historia nie zajmuje się drobnostkami
przetacza głazy ścierając na piasek
tam szukam amfor z balladami

do palców przylega sól
powstała w wyniku tworzenia i rozpadu
nie ma we mnie potrzeby przeżycia


2012

wtorek, 7 stycznia 2014

Niedokończona ballada

Dzisiaj nie moje. Ale związane ze mną. Wiersz mojego taty dla mnie i o mnie. Na dworze szaro, trzeba jakoś sobie dzień rozświetlić :)



Czymże Hania dla Nosa? Czymże Nos dla Hani?
Nos Jej przedmiot ogromny, w kształcie niby bani
Jeno wiele obfitszy tudzież garbem zdobny,
Nosom innym jak górka przy kopcu podobny.

Nikt nie jest w stanie zmierzyć początku i końca,
Bo ciągnie się od wschodu do zachodu słońca
Ten Nos, nie-Nos, Nosiszcze, Nosidło, Nosisko.
Z niego Nosal tatrzański swoje wziął przezwisko,
i lubo chociaż mniejszy zgoła jest podobny…
tak samo wygrabiony, w strome zbocza zdobny.
Z niego gdy Hania kichnie to byście słyszeli
Ryk niczym salwa z armat, stu naraz gardzieli.

A dziury w nim ogromne kieby dwa wulkany,
A takoż im podobne, że pokąd zapchany,
Potąd tylko obaczysz, jak wrze, dymem bucha.
Ale kiedy wybuchnie wszystko traci ducha
I słońce się zasnuwa opary ciemnemi,
Które zwolna, trujące spadają ku ziemi,
A opadłszy tam tworzą jeziora i stawy
Przy których Morskie Oko swej utraci sławy.
……………………..
Organ ten przeogromny służy do wąchania.
Przeto wszystko wywącha i wywęszy Hania.
A chociaż tak ogromny i bezkształtny zgoła,
Wszędzie wepchnąć go Hania potrafi i zdoła.

Pamiętam jeszcze, gdy się Hania rodzi
I wpierw Nos ogromniasty godzinę wychodzi,
 Do niego przyczepiona istotka maleńka –
Jak do pnia prastarego skromniutka opieńka.

Dziś jedna z niego korzyść, że słońce zasłania
Gdy się na horyzoncie ukazuje Hania. –
Bo wtedy się opalać można bez umiaru
I bez obaw byś doznał od słońca udaru.

Na tym kończę balladę – pisać mógłbym roki
Opisując nosiska mej Hani uroki,
Lecz temat zbyt potężny, siły me zbyt małe,
Niech mi ludzkość wybaczy choć próby nieśmiałe.
Może kiedyś bard inny życie swe w ofierze
Złoży, by Nos opisać, co mu życzę szczerze.

Graal



Maleńka czarka w kamieniu dłubana,
z której pił Jezus podczas wieczerzy,
czerwonym winem wewnątrz spryskana,
o którą się biły zastępy rycerzy,

której szukali królowie, prałaci
gotowi każde złoto zapłacić,
w której poznanie wprzęgnięta nauka,
czemu jej znaleźć nie może, kto szuka?

Wieki mijają, Graal niezdobyty
przed ludzkim wzrokiem nadal ukryty,
Graal – kielich śmierci, miłości, rozpaczy,
dla mnie szczególnie wiele znaczy

Co dzień napełniam czarkę maleńką
kroplą miłości słodką i piękną,
co dzień oburącz ci ją podaję,
co dzień od ciebie też taką dostaję.


2010

niedziela, 5 stycznia 2014

Nie pozwól mi zasnąć przed świtem



graj tak aż usłyszysz
zerwany okrzyk żurawia nad rozlewiskiem
a potem rozgrzesz senność
tonącą w brunatnych źrenicach

namaszczone lenistwem wargi
staną się ciężkie i pełne
jak nagrzane słońcem oliwki

niech dryfuje rozleniwiona myśl
ku brzegom rozległych mokradeł

a kiedy będziesz do woli rozpieszczał
we mnie pramatkę każdej ciszy
najgłębszą i kapryśną

znowu usłyszysz głos żurawia


2013

sobota, 4 stycznia 2014

Podglądając



madonna ma twarz odkrytą
nikt nie widział aby się postarzała
chociaż bywała opluwana i szarpana

spod różnych pędzli
emanuje uczuciami artystów
wszak nie naocznych świadków

zastanawiające jest obecne szaleństwo
zwiędłych ciał wystawianych na widok
kultywujących zmierzchłą młodość

muzułmanki mają rację
zakrywając twarze
wiedzą że nie są madonnami


2012

czwartek, 2 stycznia 2014

Lubię



lubię ciszę spokój samotność
gdy nie muszę nigdzie się spieszyć
sen mi bratem a noc przyjaciółką
może każdą gorzką myśl rozgrzeszyć

lubię smutną deszczową pogodę
deszcz zmywa ze mnie dzień brudny
lubię słońce złotą kulę na niebie
wypalające myśli okrutne

lubię leżeć na rozgrzanej trawie
w błogostanie czuję ziemi dotyk
jestem wszystkich pragnień pozbawiona
pustka we mnie brzęczy niczym motyl

lubię ciszę ale w gwarnym mieście
odpoczynek po dobrej zabawie
cichy szelest spadających liści
lubię bezsens po sensownej sprawie

lubię ciebie choć tak nie pasujesz
i do marzeń i do życia mego
kocham ciebie spokój mój rujnujesz
lecz chcę ciebie tak jak chcę wszystkiego


1990