środa, 18 grudnia 2013

Kolejka



Grudzień. Mimo wczesnej pory, śnieg skrzył się w świetle ulicznych latarni a także w witrynach sklepowych, przyozdobionych z okazji nadchodzących Świąt. Granatowe niebo świeciło gwiazdami, zrzucając na ziemię różnorodne ich miniatury. Osiadały na rzęsach, łaskotały w nos, zamieniając się w maleńkie krople wody. Gdzieniegdzie traciły pożyczone ciepło i spadały kryształkami delikatnie dźwięcząc. Lekki mróz sprawiał, że poruszano się szybciej.

Kolejka tych, którzy chcieli sprawić radość dzieciom, ciągnęła się z ulicy do wystawy sklepu z zabawkami. Szczęśliwe będą dzieci obdarowane przez rodziców udających Świętego Mikołaja. Nie wszystkie jednak. Od czasu do czasu widywało się rodziny omijające sklepy. Czasami któreś dziecko przystanęło, ogromnymi oczami wpatrując w świecące, kolorowe wnętrze, lecz po chwili niecierpliwa dłoń dorosłego odrywała je od okna, pozostawiając w sercu niespełnioną tęsknotę patrzenia.


Codziennie przed wystawę przychodził mały chłopczyk. Fascynowała go elektryczna kolejka. Nie jeden raz podróżował prawdziwą koleją z rodzicami, przyglądając się mijanemu krajobrazowi, który zmieniał się jak w kalejdoskopie i
zwiedzając każdy dostępny zakamarek wagonu. Jednak prawdziwy pociąg był duży a chłopczyk mały. Pragnął pociągu na miarę swoich rąk, w rozmiarze własnej wyobraźni. Punktualnie o godzinie 17.00 obsługa sklepu włączała kolejkę, która rozpoczynała szaloną jazdę po torach, zatrzymując się przy peronach. Można było zobaczyć mijane miasteczka, drzewa, maleńkie kwiaty i domek dróżnika. Na stacjach kolejowych ludzie przechodzili na perony, semafory poruszały ramionami w górę i w dół. Przed odjazdem maszynista cicho gwizdał, zamykały się drzwi i pociąg ruszał. W najdalszej części wystawy pociąg przejeżdżał przez most nad rzeką, po której pływały statki. Rozchodziło się wtedy tubalne dudnienie a kiedy cichło, wiadomo było, że pędzi pośród pól i niedługo zatrzyma się na ostatniej stacji. Tam odpoczywał, zbierał siły na kolejny wyjazd po podróżnych udających się w różne strony kraju. Czasami mijał jadący powoli w drugą stronę skład towarowy wiozący węgiel albo cysterny z zapasami paliwa. Raz dziennie nadjeżdżał buńczuczny ekspres zatrzymujący się tylko na dwóch stacjach. Ach jak głośno gwizdał ostrzegając wszystkich, że jedzie najważniejsza maszyna, jak błyszczał, aż wszystkie inne składy stały speszone jego wielkością.
Gwizd ekspresu był znakiem, że wszystkie pociągi powróciły do bazy a wystawa zaraz zostanie zamknięta. Chłopczyk wracał do domu ale podróż nadal trwała w jego wyobraźni. Nie przypuszczał aby kiedykolwiek spełniło się jego marzenie posiadania kolejki, próbował więc ją sobie zrobić. Najpierw sam, później zapisał się do szkółki modelarskiej. Wszystko na nic, nie potrafił. Od czego jednak była wyobraźnia. Wystarczyły pudełka od zapałek, trochę kolorowego papieru, kawałki węgla z piwnicy. Pociąg już był, brakowało krajobrazu i ludzi. Musiał wystarczyć wzorzysty chodnik, na którym niebieski pasek był rzeką a beżowy polem. Czarny skrawek oznaczał stację. Chociaż marna to była makieta ale wyobraźnia wielka więc chłopczyk marzył i tworzył coraz bardziej skomplikowane rozjazdy, trasy, coraz nowsze zestawy pociągów.


Trwało tak do czasu aż w jego życie wmieszał się przypadek. Dziwny przypadek, który sprawił, że w następnym roku marzenie się urzeczywistniło.  Ale ciii… zobaczmy jak to się stało.
Chłopczyk mimo, że był o rok starszy, niecierpliwie czekał na Grudzień. Chciał znowu podróżować kolejką na miarę swojej wyobraźni. Tego roku była wyjątkowo piękna. Dobudowano kilka stacji, wyrosły nowe drzewa, główny dworzec był nowoczesny i wygodny dla podróżnych. Oczy chłopca ogromniały z każdym dniem od wpatrywania się w cudowny świat. Pewnego dnia kolejka zniknęła. Jakież było zdumienie dziecka, jaka żałość. Łzy płynęły ciurkiem. Wiedział, że ktoś ją kupił, wiedział, że nigdy już takiej nie zobaczy. Nawet jego wyobraźnia w tym czasie nie potrafiła mu zastąpić tamtego obrazu. Wielki smutek ogarnął jego serce. Zapomniał o Świętach, nie tęsknił do zabawek, nie czekał na Mikołaja. Nawet zima z kwiatami na szybach, ślizgawką i sankami straciła urok.
Święta jednak przychodzą czy się chce czy nie, czy się na nie czeka z utęsknieniem czy też o nich zapomina. Nadeszła Wigilia, chłopczyk usiadł do stołu wraz z rodzicami. Pod choinką leżało niewiele prezentów, ciekawość mogła wzbudzać wielka paczka ale on nie patrzył. Nadal przeżywał swój smutek.
Po kolacji rodzice zaczęli go zachęcać aby zajrzał pod choinkę. Podszedł i zaczął przekazywać prezenty. Ostatnim był największy. Kiedy odczytał, że to dla niego poczuł ukłucie nadziei ale zaraz odpędził ją od siebie. Wiedział, że rodziców nie stać na jego marzenia. Powoli rozsupływał wstążkę, odwijał papier a kiedy ujrzał co jest w środku, zamarł z wrażenia. Było to coś tak cudownego, że nie potrafił się śmiać ani cieszyć. Potrafił tylko chłonąć ten widok oczami, z których spływały łzy. Bał się zamknąć oczy aby nie zniknęła. Rodzice uśmiechali się widząc jego reakcję. Oszczędzali przez cały rok dla tego zachwytu. Ojciec pomógł zanieść pudło do jego pokoju a później zostawili go samego aby mógł własnymi rękami budować swój świat.
Mijały lata. Rozbudowywała się kolejka i rozwijała wielotorowo fantazja chłopca. Pewnego dnia stał się na nią za duży. Spakował ją pieczołowicie do pudła (musiał dodać jeszcze jedno, tak się rozrosła) i umieścił na strychu. Był na tyle dorosły, że prawdziwe pociągi przestały być dla niego zbyt wielkie.
W tym samym czasie (a był Grudzień), w innym mieście, mały chłopczyk patrzył na wystawę sklepową, na której rozwijała tory elektryczna kolejka. Nie była taka piękna jak ta, którą widział u swojego kuzyna. Kuzyn pozwolił mu się przyglądać a nawet pobawić więc umiał je porównać. Była dużo skromniejsza ale wiedział, że nawet takiej nie może się spodziewać. Jego mama była biedniejsza od rodziców kuzyna.
Los, jak to los, potrafi być złośliwy ale potrafi też płatać wesołe figle. Kiedy dorosły chłopiec dowiedział się o marzeniu młodszego dziecka, bez żalu wysłał prezent (prawdziwą koleją). I znowu, jak kiedyś, stała się przyczyną niepomiernej radości. Nie szkodzi, że była używana. Dodatki wprowadzone przez poprzedniego właściciela jeszcze ją upiększały. Nie muszę chyba wspominać, że i drugi chłopiec dbał o kolejkę, powiększał jej możliwości a ona rozwijała jego fantazję.
Tak więc jeden prezent zachwycił dwóch chłopców, można powiedzieć, że podwójnie spełnił swoje zadanie. Nikt nie wiedział i nikt nie przypuszczał co jeszcze może zdziałać los.
Lata mijały, starszy chłopiec dorósł, ożenił się i urodził się mu syn. Młodszy wyrósł z kolejki, jej miejsce zajęły książki oraz prawdziwe podróże. Chyba wszyscy już się domyślają co było dalej. Tak. Pewnego Grudnia kolejkę przywiózł prawdziwy pociąg do pierwszego właściciela a raczej jego syna. A kiedy i ten dorósł, przekazał ją kolejnemu małemu chłopcu.
Wędrówka kolejki – zabawki trwa od kilkudziesięciu lat. Każdy nowy właściciel traktuje ją jak skarb a ona odpłaca się ucząc wyobraźni, rozwijając fantazję. Nie starzeje się tak jak nie starzeją się marzenia.
Podróż kolejki i podróż serca. Podróż Wyobraźni.

zrzucają gwiazdy marzenia na ludzi
kto je pochwyci ty czy ja
nadzieja w sercu się budzi
a uśmiech na twarzy wciąż trwa

nie wszystkim spełni się marzenie
wystarczy niecierpliwy gest
i głos który gasi pragnienie
choć gardło pali od łez

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz