czasami leżę w bezruchu i bezsennie
słucham jak pękają deski w podłogach
nagrzane słońcem wyskakują z nich
sęki
chciałabym pobiec pomiędzy drzewa
szeleścić jesiennymi liśćmi zbierać
kasztany
a tu tylko kurz i nieznośne gorąco
z bezwładnych rąk wypadło życie
na białych palcach nie pozostał ślad
obrączki wpadła w miejsce po sęku
Ściskam Haniu... przejmujący wiersz :*
OdpowiedzUsuńdziękuję Małgorzato :)
Usuń