Pojawił się niespodziewanie.
Tak samo jak kiedyś zniknął z pola mojego widzenia i pamięci. Zegarek ojca.
Stary Wostok ze wskazówkami i datownikiem. Datownik wskazywał dzień przed
śmiercią ojca, zatrzymane wskazówki z niczym się nie kojarzyły a zapytać nie
mam już kogo. Sparciały pasek, zardzewiałe sprzączki i wiele wspomnień. A wśród
nich jedno, szczególne.
Dzień przed śmiercią ojca
był niedzielą. W tamtych czasach nie było telefonów komórkowych a rozmowy z
rodzicami przeprowadzałam z poczty. Dlatego nie wiedziałam, że ojciec był od
dwóch dni w szpitalu. Jeszcze nie zdążyłam go powiadomić, że być może będzie
miał wnuka. Być może, gdyż nie wiadomo było czy się urodzi. Wiele wskazywało na
to, że nie, a niepewność towarzyszyła mi każdego dnia. Wtedy była jeszcze
silniejsza. Chciałam jednak rodziców zawiadomić o takiej możliwości.
Następnego dnia mój mąż
wpadł niespodziewanie do domu i powiedział, że ojciec jest w szpitalu na
reanimacji. Spakowaliśmy to co najpotrzebniejsze i pobiegliśmy do pociągu. Po
przyjeździe od razu pojechałam do szpitala. Z uwagi na mój stan zdrowia lekarze
nie chcieli mnie wpuścić do pokoju ale nic nie mogło mnie powstrzymać. Ojciec
był nieprzytomny. Na ręce miał właśnie ten zegarek. Żył jeszcze lecz nie mogłam
z nim porozmawiać. Umarł pięć minut po moim wyjściu.
Wtedy nie wiedziałam a i
dzisiaj nie jestem w stu procentach pewna tego o czym teraz napiszę.
Mój syn urodził się
dokładnie osiem miesięcy później. Jako dorosły człowiek jest tego samego
wzrostu co ojciec, takiej samej postury, odziedziczył po nim zdolności,
identyczny sposób myślenia, żartowania, uczenia się. Oczywiście posiada również
pewne cechy fizyczne i psychiczne odziedziczone po drugiej stronie gdyż
niemożliwe jest aby był sobowtórem.
I tak od dawna zastanawiam
się czy przypadkiem mój ojciec, który bardzo kochał dzieci, nie umarł po to aby
mój syn mógł żyć, czy nie oddał mu swojej duszy wiedząc, że jest za słaby.
Widzę w nim ojca nie dlatego, że chcę. Widzą go również w dużym stopniu inni,
ci którzy znali obu.
W wierszu „Nie zawsze życie
się kończy” napisałam:
Anna
pochyla się i przygląda
boi się go nakręcić
aby nie zaczął odmierzać życia
aby nie patrzeć znowu na śmierć
nawet jeżeli staje się początkiem
boi się go nakręcić
aby nie zaczął odmierzać życia
aby nie patrzeć znowu na śmierć
nawet jeżeli staje się początkiem
Anna to ja. Nie nakręcę
zegarka aby nie zaczął odmierzać życia mojego syna. Nie chcę patrzeć znowu na
śmierć nawet jeżeli miała by stać się początkiem.
OdpowiedzUsuńz naczynia w którym przyszło nam „być” nie można czegokolwiek uronić
odwieczne pożegnania i powroty może to sam bóg nakręca wszelkie
zegary a może to my z przyszłości z troski miłości podpowiadamy
sobie sami dokąd iść o czym pamiętać czas nie istnieje to tylko my
zmieniamy się – bezustannie zmieniający się obraz rzeczywistości
nie w martwych materialnych skorupach lecz w świecie maleńkich
drgających muzyką mądrości niepokornych energetycznych Idei
w splątaniach zakrzywieniach zmarszczkach czasoprzestrzeni
wiadomo o nich królicza nora po drugiej stronie lustra niezrozumiałych
natchnieniach inspiracjach uniesieniach miłosnych złączonych w jedno
kochanków niewinnym uśmiechu dziecka łzach radości i szczęścia
na pozór czarnych tajemnych osobliwościach za horyzontami zdarzeń
oni tam są i my już tam jesteśmy śmierci nie ma bo ciemność
to tylko brak światła więc przenigdy nie gaś nadziei
a to światło które jest w tobie już i mi drogę oświetla w stronę dobra
bo to jedyna dobra jedyna droga spełnią się proroctwa
jednak kto kogo będzie sądził w dalekiej lub niedalekiej przyszłości
gdy zapanujemy nad pozornym „czasem” czy źli będą do tego zdolni
skłóceni zwaśnieni wojną? tu nie potrzeba wielkich logików i mędrców
choć tego co wiem dowiedziałem się od nich;))
z naczynia w którym przyszło nam „być” nie można czegokolwiek uronić
on i inni czekają więc nie smuć się
wiem bo tam byłem
może uznasz że zarozumialec ;)
ja wiem że to jest trudne. może uraziłem cię to usunę i zniknę:)
OdpowiedzUsuńmało kto gotowy na takie sensacje a i ja nie chce uchodzić z czubka
Nie znikaj. To bardzo ważny temat i myśl mi nieobca chociaż nie do końca tak rozwinięta. Jest wiele niejasności w tej myśli ale jak może być zrozumiała skoro tam nie byłam, skoro tylko przypuszczam i domyślam się.
OdpowiedzUsuńJak tam jest? Przyjmuję teorię, która mi odpowiada, tę, która pozwala wierzyć, że jest przyszłość po życiu. Jaka? Nie wiem, lepsza czy gorsza, rozumna czy bardziej energetyczna. Byt świadomy czy radosna energia. Kiedyś się dowiem, teraz nie chcę próbować. Już nie.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń