o kawałek małża albo inne
padło
pobiły się ptaki – kruk
przeciw rybitwie,
walka przerywana szaleńczą
gonitwą
by jedno drugiemu ścierwa
nie ukradło
tracąc piękno, grację, mocno
poranione
twarde, ostre dzioby - broń to doskonała
w krąg leciały pióra
szarpane, tłamszone
skrzekiem głośnym cała
okolica drżała
czteroskrzydłym śmigłem,
kształtem rozmazanym
czarno-białym kleksem na
nieba błękicie,
rubinowo lśniły rozdrapane
rany
obłąkaną barwą tryskającą
życiem
donośne krakanie światu
obwieściło
zwycięstwo i tryumf, choć
drogo sprzedany
chyba się krukowi to nie
opłaciło
dla marnych okruchów długo
leczyć rany
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz