Piątek jest destrukcyjny.
Rano jeszcze siłą rozpędu poprzednich czterech dni zabieramy się
do pracy. W
miarę upływu czasu wypuszczamy parę. Rozpoczyna się przeszukiwanie internetu
dumnie nazywane prasówką. O tak, najpierw oczywiście forum biznesowo-finansowe.
Czytamy od deski do deski. Później najważniejsze wydarzenia dnia. Sensacje
bezwzględnie pomijamy. Sensacje są poniżej naszej godności. Ploteczki też.
Tylko i wyłącznie wiadomości poważne.
W końcu jesteśmy w pracy.
Ale, ale. O tym czytaliśmy
wczoraj. Trzeba by sprawdzić jak sprawa się toczy. To tylko jedna „sensacyjna”
wiadomość. No tak, gwoli rozrywki. W końcu należy się jakaś przerwa. O. Tamtą
też wczoraj widzieliśmy. Zahaczamy więc powolutku o sensacje i ploteczki. Ale
tylko trochę.
W ramach przerwy.
Zaczyna się spoglądanie na
zegarek. Dziwne. Czas, w którym pracujemy upływa bardzo szybko, ten, w którym
przeglądamy wiadomości i inne niekoniecznie ważne wydarzenia, płynie powoli.
Może by wrócić do pracy. Tylko, że to już prawie koniec, nie opłaca się
rozgrzebywać czegoś nowego. Sumienie coraz ciszej brzęczy. Pocieszamy się, że
od poniedziałku
to hohoho! Tak będziemy pracowali, że aż będzie się kurzyło.
Wszystko nadgonimy.
I co? Jak jest w
poniedziałek?
Nadganiamy.
Do następnego piątku.
są takie okresy w moim życiu, że żyję tylko od piatku do piatku, a później coś we mnie pęka i każdy dzień jest piątkiem :)
OdpowiedzUsuńNie, to niedobrze kiedy jeden dzień zastępuje resztę. Musi być różnorodność ;)
Usuń